
Celem podróży Mozarta było „pokazanie się” światu, które miało przełożyć się na uzyskanie w przyszłości ambitnej i dobrze płatnej posady. Przy okazji stawał się coraz bardziej obyty w świecie arystokracji i koronowanych głów, zdobywał kolejne umiejętności, poznawał uznanych muzyków. Pracował, ale i miał trochę czasu na turystykę i rekreację. Dzisiaj właśnie o tym.
Podczas wielkiej podróży po Europie w latach 1763-1766 Wolfgang znalazł się na terenie takich dzisiejszych państw, jak: Niemcy, Francja, Anglia, Belgia, Holandia, Szwajcaria. Dla siostry Mozarta, Nannerl, była to przygoda życia, o której często opowiadała przywołując radosne wspomnienia wspólnych koncertów z bratem. On, jako nastolatek, trzykrotnie podróżował także do Włoch. Zobaczył naprawdę sporo miejsc. O to niektóre przykłady:
W Heidelbergu rodzina Mozartów zwiedziła zamek, który słynie z Wielkiej Beczki. Do dziś stanowi ona znaną atrakcję turystyczną. Powstała w 1751 r. (w roku narodzin Nannerl) i jest w stanie pomieścić 221 726 litrów wina!
Podczas pobytu w Anglii Mozartowie zwiedzali Londyn – odbyli wycieczki do twierdzy Tower, opactwa Westminster, Greenwich (Królewskie Obserwatorium Astronomiczne zostało założone w 1675 r.) czy British Musem. Temu ostatniemu Leopold podarował kilka rękopisów swojego syna.
W Lyonie Wolfgang po raz pierwszy w życiu zobaczył publiczną egzekucję.
Z pobytów we Włoszech literatura dysponuje lepszymi źródłami i większą ilością informacji. Wolfgang pisał listy do matki i siostry, w których wspominał o miejscach, które zobaczył i o sposobach spędzania czasu. Oto liczne przykłady:
odnośnie Rzymu: „(…) Rzym z całą pewnością by ci się podobał. Kościół Świętego Piotra ma kształty piękne i regularne, podobnie jak wiele innych rzeczy ma tutaj piękne i regularne linie. Właśnie w tej chwili niosą na ulicy najpiękniejsze kwiaty świata”
„W kościele św. Piotra miałem zaszczyt ucałować stopę świętego Pawła, ale ponieważ na moje nieszczęście jestem zbyt mały, trzeba było mnie, starego konia, Wolfganga Mozarta, podsadzić”
„Przed kilkoma dniami byliśmy na Kapitolu i widzieliśmy wiele pięknych rzeczy. Gdybym ci chciał opisać to wszystko, co tam widziałem, nie starczyłoby mi papieru”
„Jeszcze nie widziałem ani skorpionów, ani pająków. Tutaj w ogóle się o nich nie mówi”

odnośnie Neapolu: „W kaplicy zamkowej widzieliśmy króla i królową [Włoch – przyp.]. Widzieliśmy też Wezuwiusz”
Ojciec z synem podobno odwiedzili Pompeje (odkryte kilka lat wcześniej)
„Wezuwiusz mocno dymi, grzmi i błyska”
„A teraz opiszę ci, jak żyjemy. Wstajemy o 9-ej, czasami o 10-ej, potem idziemy do restauracji. Po obiedzie pracujemy (piszemy), a potem znów wychodzimy do restauracji – na kolację. Co na kolację? W dni tłuste – pół kurczaka albo kawałek pieczeni, w dni chude – rybka. No a potem udajemy się na spoczynek. (…) Na molo pozdrowiła [królowa Włoch – przyp.] mnie bardzo uprzejmie aż sześć razy. Co wieczór dają nam do dyspozycji karocę na przejażdżkę po molo. (…) W niedzielę zaproszono nas na bal, który wydał ambasador Francji. (…)”
odnośnie Loreto: „Kiedy wrócę, nie będę miał dla was innego prezentu poza świecami i dzwoneczkami z Loreto”

odnośnie Bolonii: „Przyszła mi dziś ochota pojeździć na ośle. We Włoszech jest taki zwyczaj, więc pomyślałem, że powinienem spróbować”
zarówno Leopold, jak i Wolfgang byli pod ogromnym wrażeniem karnawału w Wenecji

odnośnie Mediolanu: „Strasznie gorąco było w podróży, a kurz był tak nieznośnie dokuczliwy, że niezawodnie padlibyśmy z wyczerpania i braku powietrza, gdyby nie znalazł się na to jakiś sposób. Nie padało już od miesiąca, tak w każdym razie twierdzą mediolańczycy. Dziś spadło kilka kropel deszczu, ale zaraz potem wyszło słońce i znów się zrobiło bardzo gorąco”
„Widziałem, jak na Placu Katedralnym wieszano czterech drabów. Wieszają tu tak samo, jak w Lyonie”

Gdy Wolfgang wyjechał z matką do Paryża w 1777 r. pisał do ojca m.in.:
„…zamiast kawy mama wypiła dwie butelki wina tyrolskiego”
„Co do ubrania – i o tym wie papa doskonale – kiedy się jest w obcym mieście, nie można chodzić ubranym byle jak i trzeba dbać o swój wygląd”
„Nasza podróż trwała więc 9 i pół dnia. Myślałem, że nie wytrzymamy. Nigdy w życiu nie wynudziłem się tak strasznie”
Jutro dowiecie się jakie opinie wyrażał Wolfgang lub jego ojciec na temat odwiedzonych miejsc. Ciekawe czy będziecie je podzielać 😉
A dziś słuchamy bardzo znanej melodii – „Marsza Tureckiego”, który powstał około 1783 r. w Wiedniu.